września 26, 2020

Szanuj przyjaciółkę swoją czyli o ważnych relacjach damsko-damskich

Szanuj przyjaciółkę swoją czyli o ważnych relacjach damsko-damskich

Ten wpis nie był planowany, a jednak powstaje. Dzisiaj po kilkunastu tygodniach w końcu spotkałam się z moją najlepszą przyjaciółką i mogłam z kimś, normalnie, po kobiecemu porozmawiać. Widziałyśmy się w międzyczasie ze dwa razy, ale zawsze ktoś inny nam towarzyszył. I wiecie co? Ogromnie się za nią stęskniłam. Jeszcze półtora roku temu byłyśmy nierozłączne, gadałyśmy codziennie, spotykałyśmy się przynajmniej raz w tygodniu, żeby pogadać lub coś razem zrobić. 

Ale potem przyszły zmiany. Ja związałam się z kimś na odległość, ona urodziła dziecko. Obu nam świat wywrócił się do góry nogami, ja od tamtego czasu żyję w rozjazdach, pandemia, kwarantanny po powrotach z zagranicy i kryzys zawodowy. Zawsze obie zarzekałyśmy się, że nic się między nami nie zmieni z powodu facetów lub dzieci. Że chcemy być tymi kobietami, które dalej będą dbały o siebie i o nasze damskie przyjaźnie. I wiecie co? Figa!

Wiele rzeczy się zmieniło. Brakuje nam czasu, brakuje nam sił czasem, z kilku rzeczy musiałyśmy zrezygnować, nasza uwaga jest skierowana na inne osoby. Ale przy okazji odkryłyśmy, że mimo, że zmieniło się tak wiele, to nasza przyjaźń wciąż może trwać. 

Te parę godzin, które dzisiaj razem przegadałyśmy były niezwykle relaksujące. Miło było po prostu siąść, wypić kawę, przestać tęsknić choć na chwilę. Bardzo tego potrzebowałam i dalej będę potrzebować. Postanowiłyśmy aktywnie popracować nad naszymi grafikami i próbować spotykać się częściej i myślę, że nam się uda :) 

Bo przyjaciółka to ktoś niezwykle ważny. Kobiety potrzebują kobiet tak jak mężczyźni potrzebują mężczyzn nawet jeśli ich dziewczyny są czasem chłopoczycami (zgłaszam się). I to jest piękne. Ja nie jestem psychologiem, nie mam specjalistycznej wiedzy w tym temacie, ale nie trzeba mieć dyplomu by zobaczyć, że to prawda. 

Dlatego chciałabym Ci powiedzieć, jeśli jesteś zabieganą matką z dzieckiem i mężem (lub bez) albo jeśli w twoim życiu właśnie pojawił się wyjątkowy facet i chcesz spędzać z nim cały swój czas, nie porzucaj swoich przyjaciółek. Bo jesteście sobie potrzebne.


To narazie,

pompompillow


photo: https://unsplash.com/photos/QIwS3wZWtXY

września 21, 2020

Oszczędzanie na konkretny cel - pierwsze kroki na przykładzie operacji oczu

Oszczędzanie na konkretny cel - pierwsze kroki na przykładzie operacji oczu



Ostatnio pisałam, że chciałabym nauczyć się wydawać pieniądze na to, co ważne. Mam przed sobą kilka dużych projektów (o nich innym razem), ale dzisiaj rozpisałam sobie prosty plan oszczędzania na laserową operację oczu. Jeszcze jako nastolatka czytałam  co nieco o tym zabiegu nie wierząc, że kiedykolwiek będzie mnie na niego stać. Dlatego postanowiłam przyzywczaić się do okularów a latem używać soczewek. Jak to ja, postawiłam na te najtańsze, które same w sobie nie są złe, ale są standaryzowane. Nie pasują zbyt dobrze do mojej wady wzroku i kształtu oka. Innymi słowy - to rozwiązanie działa, ale szału nie ma. 

I w tym roku już naprawdę zaczęłam się nad nimi irytować. Nie chciały się "kleić" do oka, dodatkowo musiałam uważać, żeby nie zanieczyścić ich wodą morską. Udręka po prostu. To trochę przelało czarę goryczy i tadam - nowy cel finansowy stworzył się sam. 

To jest bardzo duży cel, ale wielkość celu nie ma znaczenia. Jeśli chcesz zacząć oszczędzać na cel mniejszy lub większy niż mój i tak musisz przejść przez te same etapy. 


1. Ustal, jak dużo gotówki potrzebujesz

Zrobiłam szybki research żeby zorientować się w opcjach i kosztach. Nie wiem jeszcze jak to dokładnie wygląda, ale biorę pod uwagę, że to lekarz zaproponuje mi najlepszy laser, dostosowany do moich potrzeb. Muszę się więc liczyć z tym, że może paść na laser z wyższej półki co oznacza, że powinnam zgromadzić około 10 tys. złotych. 

2. Oblicz wysokość składek i termin realizacji celu

Niektórzy lubią oszczędzać w trybie dziennym lub tygodniowym. Ja preferuję tryb miesięczny, gdzie określoną kwotę odkładam już w dniu wypłaty. Metoda pierwsza polega na określeniu ile pieniędzy jesteś w stanie "wycisnąć" na dany cel i następnie obliczyć ile czasu potrzebujesz na jego osiągnięcie . Druga, preferowana przeze mnie, to ustalenie deadline'u i obliczenie dokładnej składki miesięcznej. 

Okulary najbardziej irytują mnie w lecie, przy wzroście nasłonecznienia, gdy dużo czasu spędza się na zewnątrz i woda aż prosi się, żeby do niej wskoczyć. Co oznacza, że dobrze byłoby poddać się zabiegowi w okolicach czerwca. Idąc krok dalej - mam 8 wypłat, z których mogę pozyskać środki. A zatem miesięczna suma oszczędności to zabójcze 1250 złotych. Zabójcze, bo nie lubię monopolizować swoich oszczędności, więc odkładam na kilka celi równocześnie. 

3. Pomyśl, jak wykrajać potrzebne kwoty ze swoich dochodów

No więc tak, nie ma możliwości, żebym na czysto odkładała taką sumę utrzymując przy tym mój standardowy sposób oszczędzania. Zwyczajnie zabraknie mi na jedzenie. Ale, na wszystko jest metoda ;) po pierwsze - muszę zmodyfikować kwoty, które odkładam na inne cele. Zmniejszyć je tam gdzie się da a róznicę przenazczyć na "Operacja Oczy". Ponadto od kilku miesięcy prowadzę szczegółowy traker wydatków i wiem, że są takie dziedziny, które mogę (i nawet powinnam) okroić. Głównie jedzenie na mieście i wydatki tak zwane "inne", których tak naprawdę nie potrzebuję. Po drodze mamy też Boże Narodzenie i nowy rok kalendarzowy co w moim przypadku (wiem, jestem szczęściarą) oznacza premie. Nie sądzę, żeby udało mi się każdego miesiąca odłożyć te pełne 1250 złotych, i pewnie mnie to trochę zirytuje, ale lepiej mieć na koniec 7tys i resztę dobrać z innych celów/poduszki finansowej niż na zicher wyczarować dziesięć kafli, prawda? 

4. Używaj narzędzi, żeby sobie pomóc

No dobra, to wiem już ile potrzebuję i ile muszę miesięcznie odkładać. Teraz trzeba zadbać o to, by te pieniądze naprawdę dożyły do czerwca a nie rozeszły się na inne wydatki. Ja zakładam darmowe sub konta w moim banku, który dodatkowo pomaga mi oszczędzać (mogę ustawić konkretną kwotę przelewu raz na miesiąc, określić by aplikacja odkładała procent od każdej transakcji lub jej zaokrąglenie). Ale przysłowiowa świnka skarbonka też się tutaj sprawdzi. Chodzi o to, by mieć jakiś namacalny dowód, że coś się już ma i na co chcemy to przeznaczyć. Konto można nazwać a świnkę (puszkę po cherbacie, pudełko po butach - sky is the limit!) opisać ręcznie. To nam też pokaże progres. 


Powyższe punkty to nie są oczywiście żadne prawdy objawione i tak naprawdę nie ma w nich nic nadzwyczajnego. Brzmią może nawet banalnie, ale takie proste "krok po kroku" naprawdę robi dużą różnicę w porównaniu do oszczędzania na "a jakoś to będzie, tu coś uszczknę, tam coś uszczknę". Plan określa cel, a do celu łatwiej się dąży. 

I chciałam dodać jeszcze jedno - oszczędzać może naprawdę każdy. Wysokość wypłaty nie ma znaczenia, jest to po prostu nawyk do wypracowania. Nawet jeśli po drodze się potkniesz :) Wiem co mówię, oszczędzałam jako licealistka przy minimalnych dochodach z pracy dorywczej, oszczędzałam jako studentka na własnym utrzymaniu i oszczędzam teraz. Zabrzmi to banalnie, ale jeśli zaczniesz odładać dychę miesięcznie w styczniu, to w grudniu będziesz mieć 120 złotych na prezenty ;) Więc jeśli ja mogę, możesz i ty!


To narazie,

pompompillow



photo: https://unsplash.com/photos/ZVprbBmT8QA

września 02, 2020

(Małe) rzeczy, które chcę zmienić

(Małe) rzeczy, które chcę zmienić

Dopiero dzisiaj, nie wiem do końca dlaczego, uświadomiłam sobie, że są rzeczy które realnie mogę zmienić. Do tej pory miałam (wciąż w zasadzie mam...) spore problemy z motywacją, ale ciągnie się za mną kilka spraw, za które chciałam się zabrać ale zawsze przeszkadzało mi w tym zmęczenie, tęsknota za partnerem, przepracowanie i internet w telefonie. 

Nie potrafię do końca tego wytłumaczyć, ale teraz czuję, że to wcale nie musi być trudne i nie musi być zrobione na raz. Więcej nawet - nie może być zrobione na raz. 


* Decluttering - nowomodne, ale naprawdę uważam, że działa. Robiłam już podobne akcje, ale głównie z ubraniami, teraz chciałabym pójść o krok dalej. Przede wszystkim... książki. Tak. Wiem. Brzmi strasznie. Ale mam pełno nietrafionych tytułów na swojej pułce, którch nigdy nie przeczytam. Leżą tylko i się kurzą. Poza tym nabrałam ostatnio tendencji do kupowania własnych egzemplarzy i mój portfel trochę to odczuł, a powiedzmy sobie szczerze, większość z tych książek przeczytam tylko raz. Chciałabym wrócić do mojego dawnego przyzwyczajenia i książki wypożyczać. 

* Zmienić garderobę - to już się dzieje, ale było raczej... niecelowe. Chodzi tu o dwie rzeczy. Przede wszystkim, świadome wybieranie materiałów. Mam dużo ubrań z poliestru a wszyscy wiemy jak się je nosi. W to lato postawiłam w końcu na len i bawełnę, wyszło drożej, ale komfort noszenia jest nie do opisania. Po drugie, zmiana stylu. Trochę się wciąż motam i nie mam wyrobionego nic naprawdę mojego, a moja szafa jest pełna skrajności jeśli chodzi o style, wzory i kolory. Mam też czasem wrażenie, że wciąż wyglądam jak dziewczynka lub studentka. Myślę, że niedługo zacznę spisywać pomysły i inspiracje i chciałabym pójść w casual ale w nieco lepszym wydaniu niż mam obecnie. Pozbycie się zbędnych ciuchów to będzie krok pierwszy, sukcesywne uzupełnianie jej według nowego schematu - krok drugi.

* Wydawać pieniądze na to, co naprawdę użyteczne - oszczędzanie idzie mi całkiem dobrze, ale wciąż z trudnością przychodzi mi wydawanie większych kwot na rzeczy, które nie są zbędnym wydatkiem. Prosty przykład - w poniedziałek w końcu kupiłam nowy komplet pościeli i poszewek, chyba pierwszy raz od początku studiów (czyli po prawie ośmiu latach). I tak mi zawsze schodzi. Stół kupowałam ze trzy lata (naprawdę... do tej pory nie wiem dlaczego aż tyle) a ekspres do kawy chcę mieć od jakichś czterech. Natomiast w międzyczasie masa kasy poszła na ciuchy, których nie noszę czy kolorówkę, której nie używam.

* Bardziej cieszyć się miłością - jestem w stałym związku z kimś naprawdę niezwykłym. Natomiast zawsze musi być jakieś "ale"... w naszym przypadku jest to dystans, który na chwilkę obecną jest nie do zmniejszenia. Ten rok był bardzo trudny, przede wszystkim przez lockdown. Ja żyję trochę od wyjazdu do wyjazdu a w międzyczasie męczę się w pracy, której nie lubię. To naprawdę może człowieka dobić i czasem zapomina, by cieszyć się tym, co jest takie piękne. 


Cztery duże cele na życie prywatne. Zaczynam od dziś, powoli. Powodzenia wszystkim, którzy też dzisiaj coś zaczynają. 


To narazie,

pompompillow


photo: https://unsplash.com/photos/RLw-UC03Gwc

września 01, 2020

"Bez dogmatu" - moje ulubione cytaty

"Bez dogmatu" - moje ulubione cytaty



Moje ulubione cytaty z "Bez dogmatu" Henryka Sienkiewicza


Czy odczuwam sztukę? - tak; czy potrzebuję jej? - także tak! Należy ona w ogóle do rzędu moich upodobań, nie do rzędu moich namiętności. Nie mógłbym może obejść się bez niej w życiu - ale całego życia bym jej nie oddał.

Zapisałam ten cytat bo doskonale oddaje mój własny stosunek do sztuki. Zachwycam się nią. Uwielbiam odwiedzać galerie. Przeglądać albumy. Jest dla mnie czymś niezwykle ubogacającym. Ale nie potrafiłabym jej skomercjalizować. 


Ludzie nie liczą się z tym, że trzeba umieć chcieć

Komentarz jest zbędny. 


Zresztą jestem przekonany, że każdy musi złożyć swoją daninę naiwności w tym świecie i w tym życiu.


Kochacie w ogóle więcej dramat w miłości niż samą miłość. (o kobietach)


Ożenienie się jest tak bajecznym aktem wiary w kobietę i woli, że się na nie nigdy nie zdobędę. 

Kiedyś miałam podobne zdanie, o panach rzecz jasna.


Znałem kobiety z sercem wyjałowionym do tego stopnia, że utraciły stanowczo zdolność kochania, a nawet szanowania kogokolwiek czy czegokolwiek.


Mam w sobie zawsze dwóch ludzi - aktora i widza.


Słabe charaktery potrzebują nieskończonych ułatwień; tylko potężne dsze znajdują w oporze bodziec. 


Serce ludzkie nie może się zabezpieczyć przeciw miłości, a miłość to jest żywioł, to taka siła jak przypływ i odpływ morza. Kobiety zakochanej w mężu i bramy piekielne nie przemogą

Wytłuszczony fragment mówi wszystko. To prawda. Prosta i niezwykle budująca. 


Bo jeżeli zasada, że wola tam się kończy, gdzie zaczyna się miłość, może ostatecznie podlegać wątpieniu, to natomiast zupełnym pewnikiem jest, że gdzie zaczyna się dogmat, tam kończą się rozumowania


To narazie,

pompompillow


photo: https://unsplash.com/photos/y02jEX_B0O0

sierpnia 18, 2020

Urlopowy TBR

Urlopowy TBR



Plusem pracy na pełen etat jest to, że możesz jechać na wakacje wtedy, gdy reszta "świata" z nich wraca :P  Wakacje się kończą, toteż post może wydawać się spóźniony, ale ja właśnie zaczęłam "mały urlop" a za trzy tygodnie rozpoczynam "duży urlop" - dwa tygodnie wypoczynku! A wiadomo - jak wakacje to i książki i duuuużo czytania. 

Ostatnio przeglądałam wakacyjne polecajki i najciekawsze tytuły sezonu i wybrałam kilka dla siebie.

1. Czas odkryć mordercę, czyli "Siedem śmierci Evelyn Hardcastle". Nie wiem, czy to tylko ja, czy wy też tak macie, ale lubię sobie od czasu do czasu poczytać coś z zagadką kryminalną w tle i wcielić się w inspektora. W tym przypadku jest to nawet ciekawsze, bo podobnie do głównego bohatera nie mamy zielonego pojęcia co się w zasadzie dzieje a mordercę, chce się czy nie, złapać jednak trzeba. 

2. Trochę słodyczy trochę goryczy, czyli "Red, white & royal blue". Romans, ale z twistem. Jeszcze nie zaczęłam, ale książka już przyszła i leży pod ręką. Lekka lektura, romans na dwa wieczory a przy tym ponoć napisana lekkim językiem i można się przy niej dobrze pośmiać a tego mi właśnie teraz najbardziej potrzeba.

3. Nie samymi powieściami człowiek żyje, więc na dokładkę wrzuciłam sobie "12 życiowych zasad" to coś z pogranicza poradnika i filozofii. A przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Jako fanka książek Hararriego mam nadzieję polubić także Patersona. 

4. Niby wakacje, ale odrobina grozy nie zawadzi - "Zaginiona dziewczyna". Tytuł chyba większości znany a ekranizacja na pewno. Nigdy nie oglądałam, przyznaję, ale pewnego dnia zahaczyłam na YT o monolog główej bohaterki. Kilka zdań i zostałam kupiona. Książka też. 

Na razie tylko 4, czyli w zasadzie niewiele. Mam jednak spory stosik książek zaczętych w ciągu roku, które z różnych przyczyn zostały porzucone gdzieś po drodze i teraz domagają się należytej uwagii. "Nieznośna lekkość bytu", "Muza koszmarów", "Deadhouse landing". Więc na pewno lektur mi nie zabraknie!


To narazie, 

pompompillow

photo: https://unsplash.com/photos/1zA_mC846yU

sierpnia 09, 2020

Szukanie książek - gdzie się inspiruję

Szukanie książek - gdzie się inspiruję

 

               


Nie lubię mówić o sobie, jednak pierwszą rzeczą która przychodzi mi do głowy, gdy ktoś mnie o to prosi to: "jestem molem książkowym". Pochłaniam dość sporo książek rocznie, z różnych gatunków, a przy tym jestem jednak dość wybredna. Przy takim przemiale czasem człowiek potrzebuje inspiracji. Gdzie ja szukam swoich? Poniżej krótka lista składająca się z trzech punktów. W rzeczywistości mogłaby ona być dłuższa, ale podium w zupełności wystarczy.


1. "Lista książek, które musisz przeczytać..."

...w 2019, zanim umrzesz, tego lata. Nie trzymam się ich ściśle, ale bardzo lubię takie zestawienia. Szczególnie w dwóch przypadkach - gdy mam ochotę na coś klasycznego albo gdy szukam aktualnych nowości. Sprawdza się to zwłaszcza w tym drugim przypadku. Obecnie rynek wydawniczy zalewany jest masą badziewia a jutubowym i instagramowym rekomendacjom też nie zawsze można ufać w czasach marketingu szeptanego i sponsorowania. Listy, chociaż zwykle subiektywne, stanowią bardzo fajny filtr.


2. Instagram

mimo obaw wymienionych powyżej. Moje prywatne konto jest w zasadzie nastawione na profile tak zwane bookstagramowe. Czasem coś na głównej przykuje moje spojrzenie i proszę! kolejna książka ląduje na TBR. Tak trafiłam na przykład na "Hrabinę Cosel" czy "Krew".


3. "nowości" w księgarniach internetowych

czasami, w wolnej chwili, lubię sobie wejść na stronę emipku albo Gandalfa i pobuszować w zakładkach z nowościami. Przeglądam stronę po stronie w poszukiwaniu czegoś, co może mnie zainteresować. Przyznam szczerze, że jest to najmniej efektywny sposób na wyszukiwanie inspiracji, ale od czasu do czasu trafi mi się prawdziwa literacka perła 


To narazie,

pompompillow


photo: https://unsplash.com/photos/Oaqk7qqNh_c

lipca 29, 2020

Powoli, ale do przodu - moje podejście do blogowania

Powoli, ale do przodu - moje podejście do blogowania


Pamiętacie jeszcze te piękne czasy, gdy bloga zakładało się tylko dlatego, że chciało się mieć swój kawałek w sieci? Gdy nikt nie myślał o statystykach, wyświetleniach i fanpage'ach? Ja jeszcze tak. Miałam kilka, ale tylko jeden został ze mną na dłużej i zdobył stałych czytelników. Jest już niestety niedostępny - zniknął wraz z dniem, w którym Onet wyłączył blogi. 

Pisałam w pierwszym poście, że trochę mnie nęci wizja pracy w Internecie, ale zaliczyłam już kilka faili w tym względzie - chciałam za szybko, za mocno i trochę na siłę. Tym razem cel początkowy jest trochę inny. Owszem, chcę się wyrwać z korpo świata, ale przede wszystkim chodzi o rozwój moich własnych pasji. Chciałabym robić coś kreatywnego. Tyle rzeczy mnie inspiruje a jednak do tej pory miałam problem żeby ruszyć z miejsca. Bo czułam wewnętrzą presję do zaczynania z najwyżej półki. Obowiązkowo dobry sprzęt, najlepszy montaż, pozycjonowanie w wyszukiwarce i zasięgi na pół Polski. 

A tak się przecież nie da! 

Więc tym razem na spokojnie, powoli, z zainteresowaniem. Po prostu krok po kroku. Na dzień dzisiejszy wszystkie wyświetlenia tego bloga pochodzą z mojego IP (właśnie wyłączyłam tą opcję, więc już mi nie będzie fałszować danych!) ale wiecie co, nieobecni czytelnicy? Wcale mnie to nie zraża! 

No to narazie,
PomPomPillow



Copyright © pompompillow , Blogger